Warto marzyć – wywiad z Sylwią Świsłowską

Dziś urodziny obchodzi nasza szefowa – Sylwia Świsłowska Paaro – z tej okazji życzymy jej samych radosnych chwili, uśmiechu, zdrowia i siły do dalszego rozwoju. O czym marzyła jak była mała? Jakie ma plany na najbliższą przyszłość? O wspomnieniach, marzeniach i swojej nowej przyjaciółce (która ma 85 lat) opowie w naszym wywiadzie.
Zapraszamy do lektury!

 
Dziś sama uczysz dzieci. Dbasz o ich rozwój. A czy pamiętasz o czym marzyłaś, kiedy sama byłaś małą dziewczynką?
 
Sylwia: Tak. Doskonale pamiętam, jak wieczorami, tuż przed pójściem spać, leżąc już w swoim łóżku myślałam o tym, jak cudownie byłoby być tancerką i występować na wielkich scenach przed wielką publicznością. Niestety mieszkałam w małej miejscowości i tam nie było gdzie uczyć się tańca. Nie dojeżdżali też mobilni instruktorzy (śmiech).
Pamiętam również, że mój tato mówił mi „Sylwunia Ty zajmij się… pomyśl o czymś konkretnym, bo z tego tańca to chleba jeść nie będziesz…”. Na całe szczęście nie słuchałam, a mój tato się pomylił. Cała ta historia utwierdza mnie tylko w tym, że warto marzyć, nawet kiedy nasze marzenia wydają nam się mało realne, a ludzie dookoła nie do końca nas wspierają.
 
Czyli można powiedzieć, że spełniłaś swoje marzenie?
 
Sylwia: Zdecydowanie tak. Wprawdzie nie tańczę już na wielkich scenach i przed publicznością, chociaż faktycznie swego czasu brałam udział w turniejach zdobywając nawet kilkukrotnie pierwsze miejsce w mistrzostwach Polski. Z tańcem o jakim marzyłam mam bardzo dobre wspomnienia. Nawet mój mąż oświadczył mi się na scenie, zaraz po tym, jak zakończyłam jeden ze swoich występów. Kiedy taniec był mi bliski, działy się w moim życiu bardzo dobre rzeczy.
Dziś skupiłam się na tym, aby zarazić chęcią do tańca dzieci, a przy tym przekazywać to, co najlepsze jeśli chodzi o rozwój. Sama nie miałam takich możliwości, a dzielenie się tym z innymi daje mi ogromną satysfakcję. Na koniec dodam tylko, że ja bardzo późno zaczęłam tańczyć na poważnie.
Sylwia Świsłowska
 
To marzenie spełniłaś. Jakie masz teraz marzenia?
 
Sylwia: Teraz marzę o tym, aby moja mała córeczka – Melania, która ma 1,5 roku przeniosła się spać do swojego łóżeczka (śmiech). Poza tym moim marzeniem jest tak naprawdę uważne przeżywanie życia. Chcę być blisko dzieci i ludzi, którymi się otaczam. Czasem w pracy tempo jest tak duże, że marzę właśnie o takim powolnym, spokojnym działaniu.
 
Czyli mindfulness… Sylwia jesteś mamą, żoną, prowadzisz firmę, a jakie masz hobby?
 
Sylwia: Muszę powiedzieć, że moim hobby stał się… ogródek. Moja sąsiadka, Pani Jasia pokazała mi co i jak, bo byłam w tym kompletnie zielona. Widzę, ile radości sprawia dzieciom zrywanie poziomek i pomidorów z krzaczków.
W ogródku wszystko odbywa się powoli. Nie ma tutaj telefonów, maili ani pośpiechu. Widzimy, jak coś kiełkuje, rośnie, a na koniec widzimy owoce naszej pracy. To faktycznie dobre miejsce do odpoczynku i bycia tu i teraz.
Moje nowe hobby zawdzięczam mojej sąsiadce. Pani Jasia ma już 85 lat. Jak się jednak okazało, nadajemy na tych samych falach. Mogę powiedzieć, że to taka moja nowa przyjaciółka, ale też skarbnica wiedzy i mądrości życiowej.
 
A na koniec powiedz Sylwia skąd bierzesz do wszystkiego energię?
 
Sylwia: Piję sok z gumijagód… (śmiech). A tak szczerze to powiem, że sama nie wiem. Muszę przyznać, że teraz czuję się wyczerpana i przydałby mi się po prostu odpoczynek. Może jakieś dłuższe wakacje? Najlepiej w jakiejś głuszy. Co do energii to myślę, że każda kobieta, każda mama ma w sobie supermoce, które ujawniają się, kiedy pojawiają się dzieci.
Mimo niewyspania, obowiązków domowych i pracy to właśnie dzieci cały czas dają nam energię i napędzają nas do działania. Tak jest chyba też u mnie 🙂
 
Dziękujemy i życzymy spełnienia wszelkich marzeń! Wakacji w głuszy, dużo czasu w ogródku i przespanych nocy z córeczką w swoim łóżeczku 🙂

Polecane artykuły

keyboard_arrow_up